- Wstęp
Kultura polityczna to przede wszystkim sposób, w jaki społeczeństwo rozumie i przeżywa politykę. To pewien katalog postaw wobec systemu politycznego; tego, co uznajemy za słuszne, skuteczne i moralnie dopuszczalne w życiu publicznym. Dla stabilności każdego systemu kluczowa jest zgodność, a nawet harmonia między politycznymi instytucjami a politycznymi orientacjami obywateli. Gdy tej zgodności brakuje, demokracja staje się fasadą, a państwo sceną napięć między formalnymi zasadami a społecznymi przyzwyczajeniami.
Historia Niemiec pokazuje, jak dramatyczne mogą być skutki braku tej równowagi. Republika Weimarska funkcjonowała formalnie jako system demokratyczny, ale w społeczeństwie wciąż przeważała mentalność autorytarna. Demokrację traktowano jako zagrożenie, a kompromis jako słabość. Upadek Weimaru był więc także porażką kultury politycznej, która nie wierzyła w pluralizm i spór.
W powojennym państwie zachodnioniemieckim – RFN – świadomie podjęto projekt budowy demokracji: edukacja obywatelska, media, partie – wszystko miało wychowywać w duchu przekonania, że pluralizm to warunek wolności. Ale ten proces nie był „czystą kartą”. Duża część kadry administracyjnej i urzędniczej skorzystała z amnestii i reintegracji dawnych urzędników (również tych związanych z NSDAP czy SS), a dodatkowo cały proces odbywał się w ryzach amerykańskiej polityki powojennej: programów reedukacji, Planu Marshalla i nadzoru sojuszniczego, które miały formatować kulturowo-demokratyczne instytucje i takową mentalność. W latach 50. XX wieku dominował sceptycyzm: wielu badaczy wątpiło, że społeczeństwo wychowane w autorytarnych strukturach potrafi w krótkim czasie przyswoić wartości liberalnego państwa prawa. A jednak stosunkowo szybko doszło do zwrotu; pomoc ekonomiczna od byłych wrogów, ale i spektakularny wzrost, wręcz cud gospodarczy, przyniosły nie tylko dobrobyt, lecz także nową legitymizację państwa.
Na tej bazie ukształtowała się kultura polityczna, którą od końca lat 80. uznaje się za jedną z najbardziej stabilnych w świecie demokratycznym. Ale choć jest ona silna, ma też swoje paradoksy i wewnętrzne napięcia, które niemieccy badacze[1] identyfikują i opisują jako wyzwania, w tym: utrzymania legitymacji systemu poprzez sukcesy gospodarcze oraz ciągłości między poglądami reprezentowanymi w społeczeństwie a strukturami instytucjonalnymi. Jak się one objawiają?
Po pierwsze, akceptacja systemu politycznego w RFN była i pozostaje w dużym stopniu uzależniona od jego efektywności ekonomicznej. Obywatele ufają instytucjom, ponieważ te przez dekady gwarantowały wzrost, stabilność i dobrobyt. To rodzi wszakże ryzyko: w czasach kryzysów gospodarczych poparcie dla systemu może erodować szybciej niż w krajach, gdzie demokracja opiera się bardziej na wartościach niż na wynikach ekonomicznych.
Po drugie, mimo czterech dekad zachodniej demokracji, w kulturze politycznej Niemiec wciąż pobrzmiewają echa autorytarnej przeszłości. Ujawniają się one w ograniczonej zdolności do akceptowania ostrego konfliktu politycznego, w niechęci do radykalnych sporów, w preferowaniu konsensusu nawet tam, gdzie jest on pozorny. Ten głęboki odruch unikania konfrontacji bywa postrzegany jako cnota, ale czasem oznacza także słabość pluralizmu – trudność w przyjęciu, że trwały spór jest częścią zdrowej demokracji.
Po trzecie, po 1990 r., mimo formalnego zjednoczenia, Niemcy są nadal krajem dwóch kultur politycznych. Instytucje stały się wspólne – przynajmniej z nazwy, bo jednak wciąż bardziej zachodnioniemieckie – lecz doświadczenia obywatelskie pozostają różne. Wschodnioniemiecka kultura polityczna, ukształtowana przez dekady życia w systemie socjalistycznym, zachowała większe oczekiwania wobec państwa i mniejszą tolerancję dla niejednoznaczności. Dziedzictwo biurokratycznej kultury państwa „opiekuńczego” oraz przebieg procesu zjednoczenia, odczuwany w byłych landach wschodnich niemal jak aneksja, sprawia, że ich mieszkańcy do dziś częściej przejawiają mniejszą wiarę w samorządność lub przyjmują postawy roszczeniowe wobec instytucji państwa. Instytucji, którym często nie ufają lub wręcz nie utożsamiają się z nimi jako własnymi.
Te trzy czynniki – ekonomiczny warunek stabilności, ślady autorytarnej tradycji i dwubiegunowość po zjednoczeniu – powodują, że niemiecka kultura polityczna to fenomen dynamiczny, a nie zakończony projekt. W efekcie RFN jest nie tylko demokracją parlamentarną, lecz także „demokracją pamięci” – systemem, w którym przeszłość ma pełnić funkcję moralnego hamulca i instytucjonalnej samokontroli. Kultura ta, mająca łączyć pragmatyzm z refleksją, zmaga się obecnie z dylematem: czy moralny ton dyskursu, obecny w debatach na niemal każdy temat, nie stał się nowym dogmatem i czy nie tłumi on zarazem energii obywatelskiej?
- Wolfgang Schäuble – głos strażnika niemieckiej demokracji
Każda kultura polityczna potrzebuje swoich strażników – ludzi, którzy nie tylko uczestniczą w polityce, lecz także czuwają nad jej duchem. W niemieckiej Republice Federalnej taką rolę pełnił przez dekady chadek Wolfgang Schäuble (1942–2023) – polityk, którego biografia jest niemal równoległa z historią samej RFN. Od 1972 r. zasiadał w Bundestagu, będąc świadkiem i współtwórcą wszystkich kluczowych momentów powojennej niemieckiej polityki: zjednoczenia i transformacji po 1989 r., integracji europejskiej, kryzysu euro i nowej fali populizmu. Jako minister spraw wewnętrznych, finansów i wreszcie przewodniczący Bundestagu uosabiał trwałość instytucji, powagę państwa i intelektualny pragmatyzm; wartości, które zdefiniowały niemiecką kulturę polityczną drugiej połowy XX wieku.
Jego głos w debacie o kondycji niemieckiej demokracji miał więc znaczenie większe niż zwykła opinia polityka. Był głosem wewnętrznego krytyka systemu, który bronił jego zasad, ostrzegając przed ich erozją. W wykładzie Sind wir noch zu retten?[2] (Czy da się nas jeszcze uratować?), wygłoszonym w ramach Adenauer Lecture w 2019 r., Schäuble dokonał przenikliwej diagnozy zagrożeń, które – jego zdaniem – podkopują od wewnątrz stabilność niemieckiej kultury politycznej. Nie był to głos pesymisty, lecz realistycznego strażnika, który widzi, że system traci zdolność do samonaprawy.
Schäuble rozpoczął od obserwacji, że fundamentem niemieckiej demokracji była zawsze efektywność, czyli przekonanie, że państwo działa sprawnie, a instytucje dostarczają obywatelom realnych rezultatów. W kraju, w którym akceptacja systemu opiera się bardziej na skuteczności niż na ideologii, biurokratyczna niesprawność staje się zagrożeniem egzystencjalnym. Z charakterystyczną dla siebie precyzją skrytykował ociężałość i nieskuteczność administracji, która sprawia, że decyzje grzęzną „w dżungli regulacji”. Rezultatem jest erozja zaufania do państwa i jego instytucji – zjawisko, które w niemieckich warunkach ma szczególnie groźny wymiar, bo podważa samą podstawę społecznego kontraktu. To ostrzeżenie wybrzmiało jak diagnoza człowieka, który przez pół wieku wierzył w potęgę instytucji, a teraz widział, że przestają one nadążać za światem, który zmienia się szybciej niż aparat władzy.
Drugim wątkiem jego wystąpienia była erozja konsensusu, który przez dekady stanowił fundament stabilności RFN. Schäuble zauważył, że „wygodna dominacja dwóch dużych partii ludowych zniknęła”. CDU/CSU i SPD, przez lata stanowiące oś niemieckiego politycznego centrum, utraciły monopol na reprezentowanie większości.
Zanik ten prowadzi nie tylko do coraz bardziej mozaikowego pluralizmu, lecz także do rozpadu modelu demokracji konsensualnej, która przez dziesięciolecia stanowiła niemiecki ideał. Dziś Bundestag odzwierciedla zarówno różnorodność opinii, jak i fragmentację społeczeństwa. Schäuble widział w tym nie tyle dramat, co ostrzeżenie: kultura polityczna oparta na kompromisie wymaga umiejętności dialogu, a nie jedynie stosowania arytmetyki koalicyjnej.
Najbardziej przenikliwa część mowy polityka dotyczyła jednak kryzysu kultury sporu, która przez lata była chlubą niemieckiej debaty publicznej. Przynajmniej tej toczonej oficjalnie i dostępnej publicznie, chciałoby się dodać. Ostrzegał on przed „moralizującą i zarozumiałą rezygnacją z tolerancji”, która rzeczową polemikę coraz częściej zastępuje emocjonalnym potępieniem. W jego ujęciu niemiecka demokracja cierpi dziś nie na brak wiedzy, lecz na nadmiar moralizmu, który paraliżuje dyskusję. Wzywał do zmiany proporcji w dyskursie po hasłem: „mniej wykluczania, więcej sporu”. Uważał, że społeczeństwo, które przestaje tolerować inne – nawet absurdalne – opinie, samo podważa fundament swojej wolności. Bo tam, gdzie różnica zdań zostaje wyparta przez potępienie, populizm znajduje żyzne podłoże. W tym sensie jego diagnoza była głęboko republikańska: demokracja żyje nie tyle dzięki zgodzie, co dzięki umiejętności sporu.
Schäuble nie wzywał do pesymizmu. Wręcz przeciwnie, apelował o „odwagę wolnych ludzi”, zdolnych do wzięcia odpowiedzialności za wspólnotę. W jego słowach brzmiała wiara, że niemiecka kultura polityczna – mimo biurokratycznej stagnacji, zaniku wielkich partii i erozji kultury debaty – nadal posiada wewnętrzny potencjał odnowy.
To przesłanie stanowi klucz do zrozumienia współczesnych napięć w RFN. Polityk przypominał, że największe zagrożenie dla demokracji nie przychodzi z zewnątrz, lecz rodzi się z jej własnego samozadowolenia; demokracja nie przetrwa bez nieustannego wysiłku obywateli, by ją rozumieć, krytykować i naprawiać.
- O kryzysie zaufania i nowej niepewności
Słowa Wolfganga Schäublego z 2019 r. o erozji zaufania, ociężałości państwa i zaniku kultury sporu brzmiały jak ostrzeżenie. A przecież w tamtym momencie niemiecka demokracja wydawała się stabilna: gospodarka była silna, a społeczeństwo zamożne i pewne swojej pozycji w Europie. Lecz już wkrótce diagnoza Schäublego nabrała nowego znaczenia. Kolejne lata – pandemia, kryzys energetyczny, napaść Rosji na Ukrainę, inflacja – pokazały, że to, co nazwał on kruchością zaufania, to realny problem niemieckiej polityki XXI wieku.
Pierwszymi sprawdzianami były kryzys migracyjny oraz pandemia COVID-19. Zwłaszcza ta ostatnia ujawniła dokładnie to, przed czym ostrzegał polityk: ociężałość i nieskuteczność państwa. System, który przez dziesięciolecia uchodził za wzorzec organizacji, nagle okazał się powolny, zbiurokratyzowany i nieprzystosowany do działania w sytuacjach krytycznych. Decyzje zapadały z opóźnieniem, procedury były wielokrotnie dublowane, a komunikacja między landami i władzami federalnymi chaotyczna. Dla obywateli, którzy przez pokolenia ufali, że niemiecka państwowość działa jak precyzyjny mechanizm, było to doświadczenie poznawczo destrukcyjne. Chodziło o poczucie utraty kontroli, czego niemiecka kultura polityczna zawsze się obawiała.
Drugi element diagnozy Schäublego – rozpad dominacji partii ludowych (Volksparteien) – stał się faktem politycznym. CDU/CSU i SPD, dawne filary systemu, utraciły status „naturalnych” reprezentantów większości. Socjaldemokratów, z ich kilkunastopunktowym poparciem, trudno nazywać jak dotąd partią ludową czy masową. Na takie miano zasługuje raczej największe aktualnie ugrupowanie opozycyjne – AfD – i to nie tylko dlatego, że ma przeszło dwudziestopunktowe poparcie na szczeblu federalnym, a we wschodnich landach blisko czterdziestopunktowe, lecz także dlatego, że jej wyborcy pochodzą z różnych grup wiekowych i zawodowych oraz mają różne wykształcenie czy majątek.
Zdolność przekroczenia 5-procentowego progu wyborczego i wejścia do Bundestagu ma obecnie (choć nie w każdej kadencji) cała mozaika partii, od „zielonych”, przez liberalne, po skrajnie lewicowe. Mamy więc do czynienia z fragmentacją, w której kompromis jest coraz trudniejszy, a koalicje coraz bardziej egzotyczne i tymczasowe. O ile w latach powojennych Niemcy zbudowały model „demokracji integrującej”, opartej na szerokim środku, to dziś centrum kurczy się w tempie nieznanym od dekad, a w miejsce tradycyjnej dyscypliny debaty pojawiła się emocjonalność, polaryzacja i „nowa moralność opinii”, przed którą ostrzegał Schäuble.
Najgłębiej jego ostrzeżenie potwierdziło się jednak w sferze debaty publicznej. To właśnie kryzys kultury sporu stał się jednym z najczęściej omawianych zjawisk w niemieckich mediach po 2020 r. W epoce sieci społecznościowych, radykalizacji języka i presji politycznej poprawności coraz trudniej było prowadzić rozmowę opartą na wzajemnym słuchaniu. Coraz częściej niemiecka opinia publiczna przypomina społeczeństwo sfrustrowane i zniecierpliwione; zmęczone długimi procesami deliberacji, a jednocześnie przekonane o własnej moralnej racji. W tym sensie Schäuble wyprzedził debatę, która dopiero miała się rozwinąć: ostrzegał, że demokracja, która moralizuje zamiast dyskutować, traci swoją duszę.
Pandemia, kryzysy migracyjny i gospodarczy, wojna i napięcia geopolityczne tylko pogłębiły ten trend. Spór o integrację, szczepionki, sankcje wobec Rosji czy tempo transformacji energetycznej ujawniły, że niemiecka przestrzeń publiczna coraz trudniej znosi konflikty, a nawet zwykłe różnice zdań. W imię „społecznej odpowiedzialności” zaczęto tłumić niektóre głosy, co paradoksalnie prowadziło do popchnięcia wszelkich nieprzystających, niekoniecznie nawet skrajnych opinii w ramiona populistów.
Po śmierci Schäublego w 2023 r. wielu komentatorów pisało, że jego odejście symbolicznie zamknęło epokę pewnego niemieckiego ładu. RFN weszła w czas nowej niepewności: strategicznej, ekonomicznej i kulturowej. Na poziomie politycznym przejawia się to w nieustannych napięciach koalicyjnych i spadku autorytetu instytucji. Na poziomie społecznym – w zmęczeniu i utracie wiary, że polityka może jeszcze rozwiązywać problemy. To właśnie ta utrata wiary, a nie sam spór, stanowi dziś największe zagrożenie dla niemieckiej kultury politycznej. W tym sensie mowa Schäublego z 2019 r. stała się nie tylko ostrzeżeniem, lecz lustrem dla demokracji, która przestała być pewna siebie. Pokazała, że siła niemieckiego modelu, jego instytucjonalny pragmatyzm, kultura konsensu i etos odpowiedzialności może w pewnym momencie przekształcić się w słabość: w nadmiar ostrożności, brak odwagi i niechęć do sporu.
Nowe pokolenia – wychowane w świecie cyfrowym i w warunkach napięć tożsamościowych – nie chcą polityki w tonie urzędowego kompromisu. Ich energia jest bardziej emocjonalna, fragmentaryczna, czasem sprzeczna. W tej dynamice rodzi się postkonsensualna demokracja: system, w którym różnice nie muszą zostać zniesione, by współistnieć w ramach wspólnego porządku. Państwo przestaje być jedynym gwarantem ładu, a staje się jednym z wielu aktorów, obok samorządów, organizacji społecznych i cyfrowej opinii publicznej. Zaufanie rozprasza się: Niemcy nadal wierzą w potrzebę państwa, ale rzadziej w jego samowystarczalność. Ta rozproszona odpowiedzialność zwiększa elastyczność systemu, lecz osłabia wspólnotę polityczną, a polityka coraz częściej przypomina mozaikę mikroświatów z własnymi językami i wartościami.
W tej nowej kulturze spór przestaje być zagrożeniem, a staje się warunkiem rozwoju. Zatem obecne zmęczenie instytucjami nie musi oznaczać kryzysu, lecz dojrzewanie. Po dekadach bezpieczeństwa Niemcy przypominają sobie, że demokracja nie polega na pewności, lecz na zdolności do jej odzyskiwania w razie utraty. Zrodzona z autorytaryzmu, dojrzała w cieniu konsensu, dziś wkracza w epokę różnorodności i niepewności. Czy jej trwałą cechą pozostanie zdolność do przekształcania kryzysów w źródło odnowy? Tę właśnie umiejętność – jeśli utrzyma się ona jako jedno z najbardziej fascynujących zjawisk współczesnej polityki – będziemy nadal, jak od 20 lat, obserwować w zespole niemieckim Ośrodka Studiów Wschodnich.
- Leksykon osobisty
Zespół Niemiec i Europy Północnej – jeszcze bez tego drugiego członu nazwy – powołano do życia w OSW w 2005 r. Już od kilkunastu miesięcy Polska była wówczas członkiem UE i decydentom brakowało dojrzałej, krytycznej analizy naszego zachodniego sąsiada. Analityków nowo powstałego Zespołu uczono w Ośrodku ekspertyzy obiektywnej, opartej na faktach, na dokumentach, na źródłach, przeprowadzanej również w terenie, podczas licznych dyskusji z różnymi aktorami życia społeczno-gospodarczo-politycznego RFN, nie tylko zza biurka. Monitorowania i analizowania niemieckiej polityki życzliwie, ale bez syndromu Deutschlandversteher; bez „rozumienia” czy to uległości wobec Rosji, konieczności powstania Nord Streamu i naginania unijnych reguł dla własnych korzyści, czy hipokryzji w relacjach bilateralnych i poczucia wzorowego rozliczenia z historią. O osobistych doświadczeniach związanych z analizą Niemiec i Niemców można przeczytać w podręczniku analitycznym OSW (zob. Uporządkować rzeczywistość. Poradnik analityczny Ośrodka Studiów Wschodnich).
Dwadzieścia lat pracy z polityką niemiecką to nie tylko setki analiz, raportów i dyskusji, to też spotkanie z językiem, który przez ten czas się zmieniał. Każdy z nas, zajmując się innym wymiarem – zagranicznym, energetycznym, wewnętrznym czy gospodarczym – natrafiał na pojęcia, które dopiero się rodziły albo zyskiwały nowe znaczenia. Niektóre z nich – jak Energiewende czy Zeitenwende – weszły do codziennego słownika polityki. Inne zniknęły, zostawiając po sobie (lub nie) ślad w sposobie myślenia o Niemczech. Również z tego wstępu można wysupłać popularne w kulturze politycznej hasła zasilające nasz leksykon; znajdziemy w nim i Totschweigen, i Volkspartei, i różnych Versteher (Russlandversteher).
Leksykon wyrósł właśnie z naszych doświadczeń – z obserwacji, jak język niemieckiej polityki współtworzy jej sens. Zebraliśmy w nim hasła, które przez lata towarzyszyły naszej pracy, budząc pytania, spory i fascynacje. Nie jest to dzieło zamknięte: ma formę wirtualną i interaktywną, tak by można je było uzupełniać, gdy pojawią się nowe pojęcia, które opiszą kolejne przemiany niemieckiej rzeczywistości. Bo zapewne wyłoni się jeszcze niejeden nowy moment przełomu i Zeitenwende, a może nawet Ostpolitik czy Atomausstieg znów nabiorą zupełnie innego znaczenia. Zwłaszcza że w niemieckiej kulturze politycznej to, co nienazwane, w zasadzie nie istnieje. Stąd skłonność (choć to eufemizm, więc może lepiej byłoby powiedzieć umiłowanie?) do nazywania wszelkich zjawisk i procesów częstokroć jeszcze zanim unaoczni się, co będzie ich treścią. Nazwa czyni je nierzadko niemal „skrzydlatymi słowami”, używanymi również poza granicami Niemiec.
Leksykon, który przedstawiamy Czytelnikom, stanowi więc nie tylko narzędzie badawcze, lecz także świadectwo pewnej wspólnej drogi – 20 lat namysłu nad tym, jak Niemcy myślą o sobie i jak my uczyliśmy się i uczymy nadal czytać ten ich sposób myślenia. Struktura leksykonu odzwierciedla to wieloletnie doświadczenie Zespołu, przez który przewinęło się na przestrzeni lat wiele osób. Hasła zostały opracowane przez badaczki i badaczy obecnie pracujących w OSW i specjalizujących się w różnych obszarach polityki niemieckiej – od polityki zagranicznej i bezpieczeństwa (Lidia Gibadło), przez energetykę i gospodarkę (Michał Kędzierski i Aleksandra Kozaczyńska), po sferę społeczną, pamięciową i instytucjonalną (Kamil Frymark oraz niżej podpisana). Każdy z autorów wniósł własną perspektywę, wynikającą z praktyki badawczej i obserwacji zmian w niemieckim dyskursie. Ten indywidualizm widać też w formie i stylu opisu poszczególnych haseł; nie staraliśmy się ich ujednolicać i opatrzyliśmy je inicjałami twórców.
Wybór również jest dość specyficzny; są to pojęcia, na które natknęliśmy się przez te lata i które kogoś z nas zadziwiły bądź bez których nie da się zrozumieć specyfiki niemieckiej kultury politycznej. Paradoksalnie jednak, mimo tego indywidualnego podejścia, możemy jednocześnie stwierdzić, że wszystkie hasła są nasze! Parafraza tego popularnego powiedzenia oznacza w tym przypadku, że w każdym z nich tkwi odrobina doświadczeń każdego z nas i odrobina naszych własnych myśli. W naszym Zespole – z czego jesteśmy szczególnie dumni – hołdujemy bowiem kulturze sporu i mało co wychodzi nam tak dobrze, jak dzielenie się wiedzą i konfrontacja opinii. To dzięki temu powstają nasze notatki, analizy, raporty, podcasty i także tak powstał ten leksykon.
Życzymy dobrej lektury i niech stanie się ona zachętą do studiowania i zrozumienia naszego zachodniego sąsiada!
Anna Kwiatkowska, szefowa Zespołu Niemiec i Europy Północnej OSW
[1] Opis wyzwań za: D. Berg-Schlosser, Entwicklung der Politischen Kultur in der Bundesrepublik Deutschland, „Aus Politik und Zeitgeschichte“ 7/1990, 9.02.1990, bpb.de.
[2] W. Schäuble, Sind wir noch zu retten? Die politische Kultur in Deutschland und Europa, Adenauer Lecture 2019 an der Universität zu Köln, 2019, uni-koeln.de.