Samo pojęcie „pochodzenie migracyjne” ma znaczenie polityczne – od jego zdefiniowania zależy, kto formalnie uchodzi za osobę o korzeniach migracyjnych i jak duża część społeczeństwa RFN jest tak postrzegana. Nie istnieje jedna, spójna definicja, dlatego sposób liczenia tej grupy zmienia się w zależności od przyjętych kryteriów. Termin pojawił się dopiero w 1998 r., gdy niemiecka socjolog Ursula Boos-Nünning wprowadziła go do debaty publicznej, a od 2005 r. został oficjalnie przyjęty przez Federalny Urząd Statystyczny. Wtedy uznano, że za osoby z Migrationshintergrund należy uznawać tych, które nie urodziły się jako obywatel Niemiec lub których przynajmniej jedno z rodziców nie jest od urodzenia obywatelem tego państwa. Dodatkowo poszczególne landy – jak Bawaria czy Nadrenia Północna-Westfalia – stosują własne warianty definicji. Utrudnia to porównywanie danych i pokazuje, że statystyka często jest narzędziem polityki, a nie tylko opisu rzeczywistości.
Od 2023 r. zaczęto jednak stopniowo wprowadzać nową kategorię – Einwanderungsgeschichte (osoby z historią migracji), która ma zastąpić dotychczasową. Nowa definicja jest węższa i bardziej restrykcyjna: obejmuje tylko te osoby, które same lub których oboje rodzice przybyli po 1950 r. na terytorium Niemiec. To pozornie techniczna zmiana, ale o dużych konsekwencjach politycznych. Według starszej definicji w 2023 r. w RFN żyło ok. 25 mln osób z pochodzeniem migracyjnym, czyli około 30% społeczeństwa (zob. Republika seniorów. Wyzwania demograficzne Niemiec). Zastosowanie nowego kryterium automatycznie ograniczyłoby tę liczbę – część dzieci i wnuków imigrantów z niemieckim paszportem po prostu wypadłaby ze statystyki.
Jednak te liczby nie oddają całego obrazu. Nie obejmują bowiem ludzi, którzy formalnie są Niemcami, lecz dorastali w domach, gdzie mówi się po turecku, arabsku czy rosyjsku. Ich rodzice urodzili się już w RFN jako dzieci imigrantów, a oni sami mają niemieckie obywatelstwo, choć często funkcjonują w innym kodzie kulturowym niż większość społeczeństwa. To zróżnicowanie jest dziś jednym z największych wyzwań niemieckiej polityki integracyjnej – zwłaszcza w szkołach.
To właśnie tam najpełniej widać skutki przemian demograficznych. Według danych z 2023 r. 41,6% uczniów szkół ogólnokształcących i zawodowych w Niemczech miało pochodzenie migracyjne, a wśród dzieci poniżej szóstego roku życia ten odsetek wzrósł do 43%. W dużych miastach, jak Hamburg, Berlin czy Frankfurt nad Mennem, potomkowie imigrantów stanowią już większość dzieci w żłobkach i przedszkolach. (KF)

