Lügenpresse (łże-prasa)

Słowo pochodzące z XIX wieku określające media, zwłaszcza gazety i czasopisma, którym zarzuca się manipulowanie opinią publiczną poprzez przemilczanie lub fałszowanie informacji pod wpływem politycznych, ekonomicznych lub ideologicznych przekonań. Tyle sucha definicja w słowniku języka niemieckiego Duden. W naszej ekspertyzie zetknęliśmy się z tym hasłem w kontekście kryzysu migracyjnego 2015/2016 r., gdy kluczową rolę w nim oraz w towarzyszącej mu huśtawce nastrojów społecznych odegrały media głównego nurtu, które wpadły w pułapkę stronniczości: piętnowania oraz wykluczania krytyków polityki migracyjnej rządu. Doprowadziło to do jeszcze większej polaryzacji w niemieckim społeczeństwie i to zarówno wśród „zwykłych obywateli”, jak i wśród elit intelektualnych. Prawa do krytyki odmówiono osobom oburzonym polityką Merkel – napiętnowano ich jako podżegaczy i prawicowych ekstremistów, których Niemcy muszą się wstydzić. Większość mediów i polityków stygmatyzowała ludzi i opinie przeciwne przyjmowaniu migrantów, nazywając ich wprost lub w zawoalowany sposób frustratami, bezmyślnymi nacjonalistami i ksenofobami, którzy dali się zwieść wątpliwym argumentom antyimigranckich ugrupowań. To, jak postępowały media w szczycie kryzysu, zbadał i opisał zespół Michaela Hallera, dziennikarza i wykładowcy uniwersyteckiego. Wniosek był zatrważający: dziennikarze mieli zachowywać się jak oportunistyczne i bezwolne tuby elity politycznej, zajmujące się rozprzestrzenianiem propagandy rządowej. W badaniu przeanalizowano 35 tys. tekstów z przełomu 2015 i 2016 r. Główne zarzuty, oprócz dominacji w przekazie wypowiedzi i interpretacji polityków rządowych, to: jednostronność opinii i dominacja hurraoptymistycznej narracji „kultury powitania” ; brak obiektywizmu przejawiający się w zbyt intensywnym komentowaniu i przedstawianiu najpierw opinii, a potem faktów; niedopuszczanie głosów spoza polityki instytucjonalnej (np. wolontariuszy, przedstawicieli gmin); pomijanie przekazu z prasy regionalnej.

W przeprowadzonych w październiku 2015 r. badaniach Instytutu Demoskopii w Allensbach co drugi respondent uznał, że przekaz medialny na temat uchodźców był jednostronny i nie odzwierciedlał prawdziwego obrazu. Dopiero po wypadkach nocy sylwestrowej 2015 r. w Kolonii, kiedy to doszło do dokonywanych przez uchodźców i migrantów ataków na kobiety na masową skalę, zaczęto publikować materiały opisujące krajowe problemy z ludnością napływową, które wcześniej najpewniej zakwalifikowano by jako skrajnie prawicowe, rasistowskie i ksenofobiczne. Można było odnieść wrażenie, że część dziennikarzy chciała wówczas z nawiązką odrobić to, co przemilczała w pierwszych miesiącach masowego i nieuporządkowanego napływu ludzi na terytorium RFN. W efekcie narracja partii i ruchów antyimigranckich została silnie uwiarygodniona. (AK)

Zob. Obcy, czyli my. Niemcy w poszukiwaniu nowej tożsamości