![]() |
Pani Jolanta Darczewska (ur. 13 kwietnia 1950 r.) pracowała w OSW od 1992 do 2021 roku. W ciągu niemal trzech dekad pełniła funkcje wicedyrektorki, dyrektorki (w latach 2007–2011) oraz kierowniczki Zespołu Bezpieczeństwa i Obronności. W tym czasie opublikowała setki analiz i raportów, z których wiele zyskało status prac klasycznych. Współpracowała też z tygodnikiem „Polityka”, gdzie zamieszczała własne teksty i tłumaczenia autorów obcojęzycznych. Z wykształcenia była rusycystką i filolożką słowiańską.
Zmarła 11 lipca 2025 roku w wieku 75 lat.
Panią Dyrektor Jolantę Darczewską wspominają obecni i byli pracownicy Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia oraz córka, prof. Joanna Getka.
Tarcza i miecz OSW
Gdy w 2000 roku rozpocząłem pracę w OSW, Jolanta Darczewska miała już ugruntowaną pozycję i autorytet, który w kolejnych latach tylko rósł. Jej rozległa wiedza i doświadczenie w badaniu Rosji, tamtejszego sektora siłowego, służb specjalnych oraz metod ich działania budziły podziw i uznanie nie tylko w Ośrodku, lecz także w polskiej administracji, wspólnocie wywiadowczej i – dzięki tłumaczeniom jej świetnych tekstów – również za granicą. Wielką pracowitość łączyła ze skromnością, otwartością, ciepłem i taktem w relacjach międzyludzkich. Jednakowo odnosiła się przy tym do zwierzchników i podwładnych. To sprawiało, że była powszechnie szanowana i lubiana, a dla niektórych stała się powiernicą ich zawodowych i prywatnych problemów.
Gdy w 2007 roku Pani Jola – bo tak do niej i o niej mówiliśmy – uzyskała nominację na dyrektora OSW, spotkało się to z entuzjastycznym przyjęciem załogi. Wpadliśmy wtedy z Piotrem Żochowskim na pomysł, aby uczcić to wydarzenie szczególnym prezentem. Ze zrzutki wśród pracowników zakupione zostały repliki tarczy i miecza, wręczone – obok innych upominków – podczas uroczystości w Ośrodku. Był to symbol potrójny. Po pierwsze, żartobliwie nawiązywał do jej pasji badawczej – wszak symbolika ta występuje w służbach specjalnych, a najbardziej kojarzy się z radzieckim KGB i jego instytucjonalnymi spadkobiercami. Po drugie, chodziło zwłaszcza o poczucie zasadniczej misji OSW, postrzeganej jako obrona państwa przed zewnętrznymi zagrożeniami, szczególnie ze Wschodu. W końcu po trzecie, symbolizowały ochronę Ośrodka i jej pracowników przed ludźmi źle nam życzącymi.
Dziś ta tarcza i miecz zdobią ścianę jednej z sal, przypominając dyrekcji i załodze o naszych powinnościach.
Marek Menkiszak, kierownik Zespołu Rosyjskiego OSW
Rosyjskie służby nie miały z nią szans
Ogromne pokłady ludzkiego ciepła, jakim emanowała, wystarczały dla wszystkich. Aż trudno uwierzyć, jak wiele serdeczności mieściło się w tej drobnej postaci. Próżno było w niej szukać typowych przymiotów szefa – ogniskowała dyskusję wokół tematów, z których później rodziły się analizy, cierpliwie i umiejętnie tłumaczyła, ale nigdy nie nakazywała. Nie było takiej potrzeby, bo pod jej okiem każdy prędzej czy później odnajdywał swój najlepszy tryb pracy. Taki cichy i skromny, a jednak wielki autorytet. I nie wiem, czy nie było w tym więcej mistrzostwa niż w tekstach jej autorstwa – doskonałych przecież i najczęściej prekursorskich.
Pani Jola Darczewska – osoba z krwi i kości. Kierownik zespołu z zadrukowanymi kartkami w jednej dłoni i papierosem w drugiej. W kolejnych zaś latach dyrektor z gościnnym balkonem, na którym schronienie znajdywali wszyscy ośrodkowi dysydenci oraz czynni i bierni palacze.
Pani Jola – organizatorka podróży studyjnych. Potrafiła z powodzeniem zastąpić uliczną sprzedawczynię piwa na Chreszczatyku – niby tylko do zdjęcia, ale jakiż z tego był uzysk poznawczy! Jak nikt umiała wtopić się w obserwowaną przez nas posowiecką rzeczywistość. Rosyjskie służby nie miały z nią najmniejszych szans.
Andrzej Wilk, główny specjalista w Zespole Bezpieczeństwa i Obronności OSW
Mistrzyni analitycznej kuchni
Panią Jolantę Darczewską poznałem jako student studiów wschodnich ponad ćwierć wieku temu. Prowadziła wówczas konwersatorium dla niewielkiej grupy przyszłych postsowietologów poświęcone rosyjskim służbom specjalnym – tematowi, którym się prawdziwie pasjonowała, i dziedzinie, w której była niekwestionowanym autorytetem. Opowiadała o zagadnieniach pozostających poza głównym nurtem zainteresowania opinii publicznej oraz kształcenia uniwersyteckiego, odsłaniając kulisy działania rosyjskich struktur siłowych. Zarazem wprowadzała nas w kuchnię pracy analitycznej w Ośrodku. Jej pasja i dogłębna wiedza inspirowały dwa pokolenia młodych badaczy Wschodu.
Nasze drogi zawodowe splotły się na dłużej w 2008 roku, gdy Pani Jola stała już na czele Ośrodka, a mnie zaproponowała, żebym został jej zastępcą. Pełniąc funkcję dyrektora, pozostawała jednocześnie dobrym duchem instytucji – zawsze gotowa do rozmowy, umiała słuchać, dostrzegała problemy ludzi wokół siebie. W młodych analitykach starała się zaszczepiać etos służby publicznej i dumę z przynależności do ośrodkowej rodziny. Choć zawsze miała dla innych dobre słowo i nie brakowało jej serdeczności, to wyróżniała się silnym instynktem instytucjonalnym – potrafiła podejmować trudne decyzje z dojrzałością i rozwagą.
Nie szukała rozgłosu, unikała wystąpień publicznych, zdecydowanie wolała pozostawać na drugim planie. Największą radość czerpała z pracy naukowej – pisania absolutnie nowatorskich książek i raportów o rosyjskich służbach specjalnych. Była osobą ciepłą, skromną i życzliwą, a zarazem niezwykle kompetentną i oddaną swojej pasji.
Pozostanie we wdzięcznej pamięci tych, którzy mieli szczęście z nią współpracować i uczyć się od niej. Dziękuję, Pani Jolu.
Adam Eberhardt, dyrektor OSW w latach 2016–2022
Wiedza, skromność i uśmiech
Jolanta Darczewska potrafiła jak nikt inny czytać między wierszami komunikatów Kremla czy zdań rzuconych na konferencjach prasowych mimochodem, a potem znaleźć w rosyjskiej rzeczywistości skutki tych słów, zanim ktokolwiek zrozumiał całość. Tak zdarzyło się choćby w sprawie kształtowania nowej doktryny informacyjnej Rosji, czyli polityki manipulacji, agresji propagandowej i innych „operacji medialnych”, oraz konsolidacji państwa rosyjskiego wokół mitu czekistów i wojny z Zachodem prowadzonej wszelkimi dostępnymi środkami i we wszystkich domenach. Pani Jola zrozumiała ambicje Kremla, zanim NATO odkryło wojnę wielodomenową. Widziała i rozumiała ogół procesów, które doprowadziły do otwartej konfrontacji Rosji z Zachodem, zanim ten zaczął rozumieć skalę rzuconego przez Kreml wyzwania.
Zarazem wszystko, co robiła Pani Jola, robiła z tą swoją rozbrajającą skromnością i uśmiechem, którego nie zapomnę do końca życia.
Bartłomiej Sienkiewicz, współtwórca i były wicedyrektor OSW
Cicha bohaterka III RP
Jolanta Darczewska była cichą bohaterką wolnej Polski. Wielu polskich polityków podejmowało decyzje dotyczące bezpieczeństwa naszego kraju, czytając jej wnikliwe analizy na temat rosyjskich służb specjalnych, strategii bezpieczeństwa Kremla czy rosyjskiej wojny informacyjnej. Pani Jola doskonale rozumiała sposób myślenia elit wywodzących się z KGB i następców tej służby. Dlatego umiała przewidzieć działania Rosji dużo wcześniej i trafniej niż wiele zachodnich think-tanków. Była jednocześnie mądrą, ale też skromną i pogodną osoba.
Jacek Cichocki, dyrektor OSW w latach 2004–2007
Siła niepokonanego ducha
Jola. Czułe serce, szeroki horyzont, głęboka wiedza. Wielki Człowiek, rozświetlający mrok. Mistrzyni.
Całe zawodowe życie obok siebie. Wzajemne wsparcie i zaufanie. Ile razem dróg przebytych, ile ścieżek przedeptanych...
Pod koniec czerwca 1992 roku, gdy kładłam podwaliny pod Dział Informacji OSW, zadzwoniłam do Joli (znałyśmy się dobrze z poprzedniej pracy) i powiedziałam: – To ciekawe miejsce, przyjdź.
Przyszła nazajutrz i została. W OSW odpaliła swój niezmierzony potencjał na pełnej petardzie. W pewnym momencie wzięła sztandar Ośrodka w ręce i poprowadziła nas naprzód.
Zawsze słuchała, pełna empatii. I jako szefowa, i jako recenzentka różnych pomysłów. – No tak, no tak – przytakiwała. – Ale widzisz… Jeszcze trzeba wziąć pod uwagę to. I tamto. To nie jest takie proste.
Uczyła pokory wobec badanej materii. Znała Rosję na wskroś. Poza pracowitością, wiedzą, niezłomnością i rzetelnym warsztatem miała jeszcze fantastyczną intuicję. I umiała się tym bogactwem dzielić.
Na jakimś jubileuszu OSW zaśpiewałam ze specjalną dedykacją dla Niej przebój „Jolka, Jolka, pamiętasz lato ze snów, gdy pisałaś: tak mi źle”. Przyszła potem do mnie i powiedziała: – Nawet nie masz pojęcia, jak mnie wzruszyłaś.
Ale Jola nigdy nie pisała: „tak mi źle”. Nawet w te dni przedostatnie. Odwiedziłam Ją z okazji imienin, posiedziałyśmy na tarasie wspólnie z córkami aniołami – Agnieszką i Joanną. Kiedy na odchodnym przytuliłam Ją, poczułam wzruszającą kruchość Jej ciała, ale i siłę niepokonanego ducha, pełnego wiary i nadziei.
Dziękuję, Jolu, za każdy dzień, każdą rozmowę, każdy pomysł. I za niezwykłą w tym zapiekłym świecie nieodmienną życzliwość, za troskę w chwilach trudnych i wspólny śmiech w chwilach radości, za wspólne podróże na niełatwym terenie, za inspiracje, za wskazówki, za mądrość, za przywracanie równowagi w zawirowaniach.
Wielki ból, wielka strata. Odpoczywaj w pokoju!
Anna Łabuszewska, była kierowniczka Zespołu Informacji i Zespołu Edycji OSW
Anielska cierpliwość
Kiedy na początku lat 2000. dołączyłem do Zespołu Bezpieczeństwa i Obronności, spotkałem jedyną w swoim rodzaju szefową o unikatowej wiedzy i umiejętności budowania „rodzinnej” atmosfery. Pani Jola otworzyła mi oczy na Rosję. Okazało się, że moja dotychczasowa, wyniesiona z MSZ wiedza była bardzo, bardzo ograniczona.
To dzięki Jolancie Darczewskiej przez lata poszerzałem kontekstowe myślenie o państwie rosyjskim. Pani Jola uświadomiła mi, że bez poznania specyfiki kulturowej, społecznej, politycznej i gospodarczej nie można dobrze opisać, a po pierwsze zrozumieć założeń i praktyki funkcjonowania instytucji wiernych koszmarnemu dziedzictwu Feliksa Dzierżyńskiego czy Jurija Andropowa.
Było to dla mnie o tyle łatwiejsze, że Szefowa miała do mnie anielską cierpliwość, gdy zanudzałem ją swoimi wynurzeniami, a i często spierałem się co do oceny sytuacji. Były też wspólne delegacje: włóczenie się po Ukrainie, Gruzji i Azerbejdżanie, rozmowy z tamtejszymi ekspertami, ale i taksówkarzami czy straganiarzami.
Kiedy odchodziła na emeryturę, nie zamknęła za sobą drzwi. Do ostatnich chwil wspierała nas, a widząc często oznaki „znużenia analitycznego”, przekonywała, że to, co dla nas oczywiste, nie jest takie dla innych.
Piotr Żochowski, analityk OSW do spraw bezpieczeństwa
Uczyła nas myśleć
Pani Jola była wielkim autorytetem w swojej dziedzinie, lecz cierpliwie poświęcała swój czas nawet młodym analityczkom i analitykom. Zawsze warto było wstąpić do jej gabinetu, żeby przedyskutować własne tezy. Nie mówiła dużo, przede wszystkim słuchała, zadawała pytania i pobudzała do myślenia, patrzenia na ten sam problem z różnych stron. Za każdym razem przypominała jedynie, że świat jest skomplikowany i rzadko da się na nurtujące nas pytania odpowiedzieć jednoznacznie. Te nasze ośrodkowe „wydaje się”, „najprawdopodobniej” są właśnie tego wyrazem!
Była przy tym osobą empatyczną, dzięki czemu słowem czy gestem potrafiła podtrzymać na duchu wątpiącą analityczkę. Jestem bardzo wdzięczna losowi, że mogłam poznać Panią Jolę!
Cześć Jej pamięci!
Iwona Wiśniewska, główna specjalistka w Zespole Rosyjskim OSW
Kochana Pani Jola
W mojej pamięci pozostanie przede wszystkim człowiek wielkiej dobroci. Kochana Pani Jola. Oczywiście: tęgi umysł i wybitna intuicja analityczna. Ale przede wszystkim rzadka w tym środowisku skromność, trzymanie się w cieniu i życzliwość w patrzeniu na innych. Zaciekawienie tymi, którzy przecież wiedzieli znacznie mniej. Umiejętność słuchania ich w taki sposób, że czuli się uskrzydleni, zachęceni do twórczych poszukiwań, a nie sparaliżowani ogromem własnej niewiedzy i wyższością mentora.
Pani Jola była mentorem najlepszym, jakiego można sobie wyobrazić – widzącym w innych to, co dobre. Tym większy to paradoks, że na co dzień zajmowała się rosyjskimi służbami. Miała na nie chyba jakąś wewnętrzną odtrutkę. Zawsze bezlitośnie precyzyjna wobec „przedmiotu badań” i wielkoduszna dla tych, z którymi przyszło jej ten „przedmiot” analizować.
Jadwiga Rogoża, była analityczka OSW do spraw Rosji i Ukrainy
Wielkość bez rozgłosu
Jolanta Darczewska była jedną z najlepszych badaczek rosyjskiej strategii dezinformacji i dywersji, nie tylko w Polsce. Jej raporty na te tematy wydane przez OSW po angielsku bardzo często cytowano za granicą. Wiele jej obserwacji analitycznych miało wręcz prekursorski charakter.
Dzięki głębokiej znajomości rosyjskiej kultury Pani Jola świetnie pojmowała rosyjską politykę. Wiedziała, że to jeden z kluczy do zrozumienia tego ogromnego kraju. Potwierdzenie wagi, którą przykładała do kwestii kulturowych, znajdziemy w ostatniej jej książce napisanej dla OSW: Zawładnąć umysłami i urządzić świat. Rosyjska strategia dywersji i dezinformacji (Warszawa 2024). Niebawem Ośrodek wyda angielską wersję tej pozycji.
Pełniąc ważne funkcje w administracji państwa, nie lubiła przy tym rozgłosu, wolała pisać, niż przemawiać publicznie. Wszyscy, którzy ją znali, wiedzieli, że wysłucha ich z empatią i wesprze. Budziła ufność swoją serdecznością, ale stać ją było również na stanowczość.
Gdy kilkanaście lat temu Zespół Rosyjski zaproponował Jolancie Darczewskiej – wówczas kierującej całym OSW – zintensyfikowanie kontaktów z ekspertami chińskimi, zgodziła się natychmiast. Zaproszenie kilku czołowych tamtejszych analityków było wtedy dla Ośrodka sporym wydatkiem, ale Pani Jola popierała ten pomysł z całej siły. Chińczycy przyjechali, dzięki czemu OSW niezwykle rozwinął swoje kontakty w Pekinie, z których korzystamy do dzisiaj. To jeden z wielu przykładów jej otwartości na pomysły podwładnych – pozwalała zespołowi rozwijać skrzydła.
Wojciech Konończuk, dyrektor OSW
Mama i praca
Praca w OSW była dla Mamy sensem życia, bo była jej pasją, wyzwaniem, kolejnymi wyznaczanymi sobie celami realizowanymi systematycznie krok po kroku. Pracowała zawsze, najwięcej bladym świtem, również na urlopie, w sanatorium, gdzie by nie była.
Zodiakalny Baran, parła do celu. A jeśli napotykała przeszkody, to osiągała go trochę naokoło, cierpliwie zwalniając, nie poddając się jednak. Nie szła po trupach, przeciwnie: własna praca schodziła na dalszy plan, gdy współpracownicy prosili o pomoc, wsparcie, podpowiedź. Miała w sobie tę rzadką lekkość, z jaką przychodzi dzielenie się mądrością – bez potrzeby dominowania, za to zawsze z życzliwością i humorem. Nie tworzyła dystansu, choć przecież mogła. W domu o współpracownikach z Koszykowej mówiła zawsze zdrobniale, bez ironii, z ogromną sympatią.
„Zaokrętowanie” się na 29 lat w OSW było – myślę – największym szczęściem zawodowym, jakie mogłaby sobie wymarzyć. Doceniła daną jej szansę, dała z siebie wszystko. I odebrała równie wiele. Nie tylko niesamowity rozwój osobisty oraz zawodowy, lecz także wspaniałe znajomości, przyjaźnie. Zawodowo w Ośrodku realizowała się w pełni, czerpała z tego ogromną satysfakcję.
A w domu? Musieliśmy przypominać jej czasem o naszych rocznicach, imieninach czy urodzinach, za to pamiętała najdrobniejsze fakty z życia rosyjskich elit, i to do któregoś pokolenia wstecz!
Choć z powyższego może się wyłaniać obraz osoby, która nie miała poza pracą swojego życia prywatnego, nie jest to prawdą. Obok 24-godzinnej doby pracy dla OSW jakimś cudownym sposobem wyczarowywała alternatywną dobę dla nas, córek, zięcia, sześciorga wnuków – nigdy, na minutę, nie zostaliśmy zostawieni sami sobie. Życzliwa, ciepła, wyrozumiała, wrażliwa, nienachalna z dobrymi radami.
Prawdziwa Mama.
Prof. Joanna Getka, córka